W obecnych niepewnych czasach możemy dodać sobie stabilności i spokojności wykonując cyklicznie proste czynności. Tworząc małe rytuały porządkujące nam codzienność powinniśmy znaleźć delikatne oparcie w płynącym czasie. Takim relaksacyjnym rytuałem może być hodowanie roślin domowych, zielonych wysp w naszym codziennym otoczeniu.
Proponuję zacząć od roślinnych twardzieli, roślin odpornych na okresowe (mogące się zdarzyć) zapomnienia. Wybieram trzy gatunki moim zdaniem naprawdę trudne do zepsucia, tak aby bardzo początkujący przyszły pasjonat zieleni poczuł się zachęcony niewątpliwymi sukcesami i podążał dalej zieloną ścieżką.
1. Sansewieria, wężownica czyli żelazne liście, nie bez powodu mają taką nazwę gdyż potrafią wytrzymać nawet parę miesięcy bez wody – są sukulentem z rodziny agawowatych i magazynują wodę w liściach. Popularna jest sansewieria gwinejska (płaskie, szablaste liście) oraz sansewieria cylindryczna (liście okrągłe, często splatane w wymyślne kształty). Lubi miejsca słoneczne do lekko zacienionych i optymalną temperaturę 18 – 24 stopni Celcjusza oraz umiarkowanie rzadkie podlewanie (raz na tydzień lub na dwa). Warto przecierać jej błyszczące liście czystą wilgotną szmatką, nie zraszać.
2. Grubosz jajowaty czyli drzewko szczęścia, to afrykański sukulent o wyglądzie uroczego drzewka z beżowym pniem i okrągłymi gładkimi liśćmi. Kto woli bardziej fantastyczne kształty i koneksje może zdecydować się na odmianę ‘Hobbit” o liściach podobnych do kształtu uszu jednego z Tolkienowskich bohaterów. Grubosze lubią miejsca jasne, świetliste i oszczędne podlewanie odstaną wodą (lepiej przesuszyć niż zalać – przy zalaniu mogą gnić korzenie).
3. Zamiokulkas zamiolistny ostatnio król salonów, w egzotycznej naturze to sukulentowata bylina rosnąca w cieniu dużych drzew. Liście jajowate błyszczące na długiej łodydze wyrastają z kłącza bulwiastego magazynującego wodę. Roślina woli półcień i cień, na ostre słońce może zareagować brązowymi plamami na liściach. Optymalna temperatura to zakres 20 – 30 stopni Celcjusza.
Przypuśćmy, że zabieramy się za hodowlę małej sadzonki sansewiery i jesteśmy w tym temacie zieleni jak ta sansewiera właśnie. Przyniesioną roślinkę warto przesadzić do większej o około 1 – 2 cm po obwodzie doniczki (czyli mniejsza doniczka wsadzona do większej ma wokoło luz na palec). Rośliny najlepiej reagują na przesadzanie wiosennie:od marca do maja, ale tu sadzimy niejako „po sklepowo”. Do tego potrzebna nam będzie większa doniczka z dziurkami w dnie i podstawka lub osłonka do niej oraz ziemia do roślin doniczkowych (ziemia liściowa – torf – piasek w proporcji 1:2:1). Opcjonalnie garść kamyków, keramzytu lub pokruszonej ceramicznej starej doniczki jako drenaż który układamy na dnie. Nie potrzebujemy natomiast fikuśnych łopatek, magicznych chwytaków i bajerów z wiatraczkiem. Do dzieła: małą doniczkę ugniatamy dłonią aby obluzować korzenie, możemy ją uchwycić trochę do góry nogami tak aby podstawę rośliny mieć pomiędzy palcem wskazującym a środkowym. Do większej doniczki wsypujemy na dno około 1 – 2 cm kruszywa. Następnie warstwę ziemi i wkładamy roślinę wyjętą z mniejszej doniczki. Obsypujemy ją wokoło ziemią i lekko ją ubijamy (palcami), następnie podlewamy. Podstawa rośliny ma być na podobnej głębokości na jakiej była w starej donicy, nie powinna być głęboko zasypana. I już – roślina profesjonalnie przesadzona. Pamiętajcie żeby tworząc kompozycję z kilku roślin pozostawić miejsce na rozwój korzeni (lecz nie za wiele, żeby ustrzec się pójścia w korzenie zamiast w masę zieloną). Powodzenia 😉 Wasza Pani od Zieleni.